Marszałkini i chirurżka - język szacunku i wrażliwości

Marszałkini i chirurżka - język szacunku i wrażliwości

Kilkadziesiąt osób wzięło udział w panelu dyskusyjnym na temat językowej wrażliwości. Wydarzenie odbyło się 22 lutego w Książnicy Beskidzkiej w ramach starań Bielska-Białej o tytuł Europejskiej Stolicy Kultury. Panel był częścią obchodów Międzynarodowego Dnia Języka Ojczystego, zorganizowały go wspólnie Książnica Beskidzka, Dom Kultury im. Wiktorii Kubisz i Punkt 11.

O języku wrażliwym czyli inkluzywnym mówiły trzy osoby eksperckie. To językoznawczyni, doktorka nauk humanistycznych, profesorka Uniwersytetu Śląskiego i prezeska Zarządu Fundacji Wiedzy i Dialogu Społecznego AGERE AUDE Katarzyna Sujkowska-Sobisz; absolwentka historii sztuki i specjalizacji kuratorskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, pracująca w Galerii Bielskiej BWA i współtworząca katowicką scenę queerową Paulina Darłak oraz polonista, redaktor inicjująco-prowadzący wydawnictwa W.A.B., nauczyciel akademicki, popularyzator wiedzy o języku polskim, instruktor pisania i dwukrotny mówca TEDx Maciej Makselon.

Podczas panelu nie zabrakło pytań od publiki, bo kto z nas chociaż przez chwilę nie zastanawiał się nad feminatywami (żeńskimi formami gramatycznymi nazw zawodów i funkcji) i nie wykłócał na ich temat. Tymczasem feminatywy to tylko początek problemu – do rozważenia są jeszcze osobatywy (konstrukcje typu: osoba + imiesłów, osoba + przymiotnik, zupełnie nie wskazujące na płeć), neutratywy (neutralne wersje słów - np. nazwy zawodów, analogicznie do feminatywów) czy maskulatywy (antonim feminatywów, formy męskie).

Co to jest język inkluzywny?

Zaczęło się od tego, że osoby eksperckie tłumaczyły publiczności, co w ich mniemaniu oznacza pojęcie języka inkluzywnego. Temat nie jest nowy. W Bielsku-Białej już kilka miesięcy temu, w Punkcie 11, odbyły się warsztaty na ten temat prowadzone przez jedną z ekspertek panelu Paulinę Darłak.

- Już wtedy mówiliśmy o tym, że język inkluzywny to przede wszystkim język włączający, niedyskryminujący nikogo, niestygmatyzujący, wychodzący poza stereotypy i - co wydaje się najważniejsze – oparty na wrażliwości i szacunku do wszystkich osób. Tak w dużym skrócie – przypomniała na początek P. Darłak.

Językoznawczyni Katarzyna Sujkowska-Sobisz dodała do tego poczucie komfortu w języku.

- Czy jest możliwe, żebyśmy wszyscy czuli się dobrze? – pytała. – Na przykład ja lubię o sobie myśleć: wykładowczyni, językoznawczyni, prezeska; wolę to niż wersje prezes, językoznawca. Ale to ja tak lubię. Są kobiety, które mówią – ja wciąż chciałabym o sobie myśleć: prezes, wykładowca, językoznawca – boli mnie, kiedy mówisz do mnie albo o mnie w sytuacji publicznej: językoznawczyni czy wykładowczyni. W takiej sytuacji ta osoba nie czuje się dobrze, nie ma komfortu – stwierdziła K. Sujkowska-Sobisz.

Polonista Maciej Makselon wyraził wątpliwość, czy język inkluzywny powinien włączać na siłę, bo jego zdaniem, włączanie na siłę to pewnego rodzaju przemoc językowa. Powinniśmy więc mówić nie o języku włączającym, a raczej niewykluczającym, języku opartym na podstawowej empatii.

Aby wyjaśnić swoje stanowisko, Makselon przytoczył niedawną sytuację z byłą marszałkinią Sejmu Elżbietą Witek.

- Zapytana przez dziennikarkę – czy nadal chciałaby pani być marszałkinią? - oburzyła się i powiedziała, że ona nie chce być w ten sposób nazywana. Ktoś stwierdził, że pani marszałek nie ma prawa decydować, jak dziennikarki, dziennikarze mają do niej mówić – opowiadał. - To jest dokładnie taka sama sytuacja, jak gdybym ja powiedział, że nie chcę, żeby do mnie mówić Maćku albo Maciusiu, bo wolę formę Macieju, a ktoś w rozmowie konsekwentnie mówiłby do mnie Maciusiu. Byłoby to nie tylko niekulturalne, ale również przemocowe. Dlaczego używać formy, z którą ktoś czuje się źle? Można odbić piłeczkę - ta osoba może powiedzieć – bo ja nie lubię formy Macieju. Tylko ta forma nie dotyczy tej osoby. Ja też nie lubię formy pani marszałek, bo dla mnie to robienie szmaty z gramatyki języka polskiego, jednak to nie mnie ta forma dotyczy. Dlatego przełknę, choć moje polonistyczne ucho będzie cierpiało, zwrot pani marszałek albo marszałek powiedziała, bo nie mnie ta forma dotyczy – skwitował.

W języku jest ślad tego, co wydarzyło się i sto, i dwieście i pięćdziesiąt parę lat temu też. W większości już wiemy, że w międzywojniu feminatywy miały się w naszym kraju bardzo dobrze, były powszechnie używane. Wyparł je system powojenny, kiedy zmieniło się myślenie o kobiecie. To z tamtych czasów pochodzi przekonanie, że nazwy zawodów w formie żeńskiej obniżają ich rangę.

- W tym momencie najważniejsze jest to, co czujemy, gdy rozmawiamy ze sobą nawzajem i to nie konsekwencja językowa jest tu kluczowa, a różnorodność. Mamy się odnajdywać w różnorodności – mówiła P. Darłak.

Zaimki

Receptą na odnajdywanie się w różnorodności, zdaniem Pauliny Darłak, są zaimki. Od nich powinniśmy zacząć, żeby mieć jasność, jak określa się osoba, z którą rozmawiamy.

- Ja używam wobec siebie zaimków żeńskich: ona, jej, okazjonalnie męskich: on, jego, a także neutralnych. Nie można mnie zgenderować – skwitowała.

Na zaczepny zarzut M. Makselona, że tego typu praktyki mogą wprowadzać do rozmowy swego rodzaju nienaturalność, zapytała natychmiast: - Pytanie o imię też jest swego rodzaju nienaturalnością? Zaimki są kluczowe, bo jeśli będziemy polegać na domyślności, możemy popełnić błąd. Mamy feminatywy, mamy formy neutralne. Ta mnogość w niczym nie przeszkadza. Jesteśmy na etapie poszukiwania i niech ono trwa – stwierdziła.

Początki są trudne

Dopóki się do czegoś nie przyzwyczaimy, jest to dla nas dziwne. Dotyczy to także języka. Subiektywne poczucie dziwności – zdaniem prelegentów - nie musi powodować u kogoś dyskomfortu, nawet jeśli dana osoba miałby wychodzić poza swoje doświadczenie.

Poczucie dziwności często wynika też z braku głębszej refleksji… Bo weźmy na przykład takie sytuacje, wprost z otaczającego nas życia wzięte:

- Wielokrotnie słyszałem, że osobatywy to wydziwianie – osoby studiujące? Jak to brzmi? – pytał M. Makselon. - Dziś jechałem do was pociągiem i na każdej stacji słyszałem: osoby wysiadające uprasza się o zabranie bagaży. I w niczym nam to nie przeszkadza. A nagle osoby studiujące czy osoby słuchające przeszkadzają? Kiedy idziemy na wesele, to dostajemy zaproszenie z osobą towarzyszącą. I ta forma jest inkluzywna, nie tylko ze względu na to, że nie wskazuje płci, ale też dlatego, że osobą towarzyszącą może być przyjaciel, koleżanka, narzeczony, narzeczona itd. I nie przeszkadzają nam w niczym te formy – mówił.

- Na przykład jeśli w zaproszeniach zastosujemy trzy formy: żeńską, męską i osobatywną - osoby niebinarne (nieutożsamiające się ani z płcią męską, ani z żeńską, wychodzące poza binarny podział) otrzymają informację, że są zaproszone i mogą w danej przestrzeni czuć się komfortowo – wskazała P. Darłak.

Rady

Po panelu w Książnicy Beskidzkiej możemy w formie cytatów przytoczyć kilka rad dotyczących stosowania języka inkluzywnego.

M. Makselon: Inkluzywność powinna polegać na niestawianiu siebie w konwersacji na pierwszym miejscu; powinniśmy myśleć również o komforcie drugiej strony. O swoim własnym też, ale nie kosztem innej osoby.

K. Sujkowska-Sobisz: Zderzenie [z językiem inkluzywnym] po raz pierwszy może budzić wątpliwości. Chodzi o świadomość, że to może być moje, jeśli to wielokrotnie usłyszę i stanie się to dla mnie czymś bardziej naturalnym.

P. Darłak: Osoby kwestionujące to nazewnictwo sprowadzają wszystko do kategorii śmieszności. Ale trzeba przez to przebrnąć. Niektóre rzeczy, które kiedyś nas śmieszyły, teraz nas nie śmieszą. I to jest ta wrażliwość – pewne rzeczy po prostu nie są śmieszne.

K. Sujkowska-Sobisz: Rozumiem inkluzywność tak, że pytam: jak się czujesz? – jeśli chcesz być prodziekanką to proszę, jeśli prodziekanem – nie ma problemu.

M. Makselon: Język inkluzywny polega też na tym, żeby nie używać form, które stygmatyzują, obrażają czy ograniczają postać do jednej cechy – np. nie do końca pozytywnej. I tutaj mamy przykład osób niepełnosprawnych - to określenie sprowadza całą osobę do jednej cechy, tak jakby ta jedna cecha była determinująca. Stąd pomysł na używanie formy: osoby z niepełnosprawnością.

Osobom, które chcą jeszcze bardziej zgłębić temat, proponujemy zapoznanie się z publikacją Inkluzywny narzędziownik stanowisk, funkcji i zawodów w Uniwersytecie Śląskim w Katowicach (słownik fleksyjno-słowotwórczy) autorstwa m.in. K. Sujkowskiej-Sobisz. Bezpłatna wersja narzędziownika jest do pobrania na stronie internetowej Wydawnictwa Uniwersytetu Śląskiego.

Inne wątki